Czytając przeróżne recenzje w blogosferze (oczywiście raczej wszystkie pochlebne) postanowiłam kupić książkę. Leżała i czekała na swoja kolej i w końcu przyszłą. Usiadłam z zakładkami indeksującymi, żeby nie mazać po niej i wykorzystałam ich naprawdę dużo. Niestety po każdym rozdziale, których jest w istocie bardzo dużo, jest podsumowanie z najważniejszymi poradami zawartymi w rozdziale. Z jednej strony jest to dla mnie dobre, bo w jednym miejscu znajdziemy wszystko, ale z drugiej strony chyba troszkę Nas to rozleniwia, bo nie motywuje do zajrzenia w treść rozdziału jeśli nawiązuje do tematu, który nie bardzo Nas interesuje.
Źródło |
Książka jest zdecydowanie dla kobiet. Traktuje o zdrowym odżywianiu, stylu życia, byciu fit, dbaniu o włosy i o cerę, przyjmowaniu gości czy porządkach... Ale może się mylę. Może i Panowie znajdą w Niej coś ciekawego :)
Pomysł, który spodobał mi się najbardziej to kwestia uszczuplenia swojej szafy do "10 rzeczy". Oczywiście nie chodzi tu o to, żebyśmy w szafie miały jedynie 10 ciuchów, bo nie wliczają się tu bielizna, okrycia wierzchnie, ubrania wizytowe, dodatki, buty czy podkoszulki albo halki. jak widzicie chyba jest to do zrobienia. Te "10 rzeczy" dla każdego będą przyjmowały formę innej liczby, bo każdy prowadzi inny styl życia. Każdy ma ciuchy na co dzień czy np sportowe itd. I nie chodzi tu o to, żeby robić np. pranie co drugi dzień :) Dlatego każdy będzie miał inną liczbę. Zamysłem jest jedynie uszczuplenie szafy i pozbycie się rzeczy nieużywanych.
Na swoim przykładzie mogę podać przykład z krótkimi spodenkami. Będąc swojego czasu w Stanach nakupowałam chyba 7-9 par. Oczywiście w nich nie chodzę, bo zawsze jest mi wygodniej w sukience, poza tym ostatnio byłam w ciąży, później po haha i jakoś nie było okazji. Kiedy kupowałam, w Stanach temperatura była ok 40 st w cieniu wiec jakoś trzeba było się chłodzić, a ciuchy tam tanie jak barszcz, do tego pobyt kilkumiesięczny. Do tej pory mam w szafie je wszystkie. Trzy pary jeansowych, trzy pary w kratkę - różne kolory itd itd... Czy mogę bez nich żyć? Jak najbardziej TAK. Nie pamiętam kiedy miałam je po raz ostatni na tyłku. Chyba pójdą na allegro :)
Wydaje mi się, że jest to książka do której będzie się wracało co jakiś czas. Co prawda nie do całości, ale do poszczególnych rozdziałów. Osobiście wydaje mi się, że trzeba dojrzeć do niektórych rozdziałów. Przyznaję się z ręką na sercu, że nie do wszystkiego jeszcze dojrzałam :) Więc książka zostanie ze mną na pewno.
P.S. Siadając do posta nie zamierzałam poczynić pozytywnej opinii... a jednak :P
Książkę kupiłam pod wpływem właśnie pozytywnych opinii blogerek, rzadko kupuje coś pod wpływem impulsu, ale skoro tyle osób ją chwaliło myślałam, że na pewno się nie rozczaruje :P Jednak się troszkę się rozczarowałam, bo myślałam, że książka więcej wniesie do mojego życia :) a to wszystko co przeczytałam to już wcześniej wiedziałam, jednak "Lekcje Madame Chic" to takie kompendium francuskiego stylu i mimo wszystko nie żałuję, że kupiłam :)
OdpowiedzUsuńNo tak... Te blogerki :) Ja może też nie kupuje pod wpływem impulsu,ale jak ktoś coś chwali to szukam innych opinii... a z nimi różnie.. Nie mniej jednak skusiłam się... I miałam takie same wrażenia jak Ty... Książka mnie nie powaliła, ale jak przyszło co do czego to również nie żałuję, że ja kupiłam... Nie wiem co ona ma w sobie :)
Usuń